wtorek, 2 lipca 2013

Infinity - Rozdział 1

 Z racji na mój nagły przypływ weny napisałam już jeden rozdział. Jutro, czyli w sumie nawet dziś zabieram się za pisanie znów. Później wyjeżdżam, ale nie martwcie się - Infinity będzie powstawać dalej! Biorę mnóstwo kartek i zeszytów, więc miejsca mi nie zabraknie ;)
Miłego czytania :)
____________________________

Siedziała na jednym z drzew na swoim podwórku, z radością patrząc jak znaczna część jej rodziny krąży po ogrodzie i wywołuje jej imię. Nie lubiła ich. A może i tak. Sama już nie wiedziała. Chcąc wejść wyżej poruszyła gałęzią. Trochę za mocno. Zauważył ją jej młodszy brat - Zach. Zamknęła na chwilę oczy, by później panicznie pokazać Zachowi, żeby się nie odzywał. On jednak uśmiechnął się złośliwie i krzyknął:
- Tam jest! Ukrywa się na drzewie! - na jego twarzy widać było zadowolenie i dumę, jakby nie wiadomo co zrobił. Może uratował świat.
"Przeklęty smarkacz" pomyślała Emily i z ociąganiem zeszła z drzewa. Otrzepała koszulkę i szorty z kory, spróbowała zabić Zacha wzrokiem - ale jak zwykle się nie udało - i spojrzała po lekko zaskoczonych członkach jej rodziny.
- Martwiliśmy się o ciebie - powiedziała jej mama z troską w głosie. Od tej troski w Emily zbierały się dziwne uczucia. Trochę chciało jej się płakać, ale w większości jednak robiło jej się niedobrze.
- Trudno - odpowiedziała i jak gdyby nigdy nic ominęła matkę, wzięła longboarda stojącego pod ścianą domu, wyszła przez małą drewnianą furtkę, wskoczyła na deskę i pojechała w stronę plaży. Potrzebowała teraz samotności. Po drodze wyciągnęła swojego iPhona i słuchawki, włączyła na maksa jedną z piosenek Flo Ridy i zarzuciła długi warkocz na plecy.


Dojeżdżając na plażę wyciągnęła z uszu słuchawki i wyłączyła muzykę. Nad oceanem lubiła słuchać - pewne zaskoczenie - oceanu. Zeskoczyła z deski i wzięła ją do ręki. Odetchnęła cicho i obejrzała się za siebie. Na ulicy plątały się tylko dzieci tych dziwnych sąsiadów z końca ulicy. Na szczęście nie było między nimi śledzącego ją Zacha. Bardzo lubił to robić. Wścibski smarkacz. Mógłby pilnować swojego nosa. Warknęła pod nosem, a Sam - przemiły sprzedawca w przy plażowym sklepiku - nieco przestraszony spytał się czy nic jej nie jest i czy chce to co zwykle. Emily opowiedziała, że wszystko ok i z wielką chęcią poprosi to co zwykle. Lubiła rozmawiać z Samem. Był prze sympatyczny i zawsze starał się ją zrozumieć. Postawił przed nią puszkę waniliowej coli i usiadł wygodniej na swoim stołeczku za ladą.
- Więc, Emily, co cię gryzie? - zapytał, od razu jednak zapewnił, że jak nie chce mu opowiadać to nie musi.
- Rodzina mnie wkurza - rzuciła popijając zimną colę. - Jak ty to robisz, że u ciebie ta cola jest najlepsza? - dodała.
- Po pierwsze: to, że rodzina cię wkurza to żadna nowość. A po drugie, nic nie robię. Może to po prostu twoje wrażenie? - zaśmiał się i trącił żartobliwie jej dłoń.
- Może - również się uśmiechnęła. - Idę na plażę - oznajmiła zsuwając się ze stołka barowego i zgarniając puszkę z colą. Pod pachę wsadziła longboarda, jeszcze raz uśmiechnęła się do Sama, który jej zasalutował i powoli poszła w stronę oceanu. Na końcu wcinającej się w plażę drewnianej kładki zsunęła swoje kremowe Conversy i weszła na ciepły piasek. Przeszła parę kroków po plaży, by w końcu usiąść na ciepłym piasku, powoli pijąc zimną colę i próbując zapomnieć o swoim beznadziejnym bracie.
Matka wychowywała ich sama. Ojciec odszedł od nich gdy Emily miała 9 lat, a Zach miał się dopiero urodzić. On miał tego pecha, że nigdy nie poznał taty. A ich tata był naprawdę fajny. Oczywiście dopóki od nich nie odszedł. I do tego czasu Emily też była bardzo uroczym dzieckiem. Póżniej nie mogła zrozumieć dlaczego tata odszedł. Przestała jeść, miała za sobą mnóstwo nie przespanych nocy. Miała w swoim życiu okres, w którym ubierała się na czarno i cięła się żyletką po nocach. Na szczęście jej to przeszło. Teraz zostało jej na przedramionach tylko kilka cieniutkich białych blizn, które z każdym dniem bladły, bo nigdy nie miała odwagi ciąć się głęboko.
W każdym razie zmieniła się przez ostatnie 7 lat. Westchnęła i dopiła colę. Nawet nie zauważyła gdy się ściemniło. Obejrzała się w stronę miasteczka. Strasznie ładnie wyglądało pod osłoną nocy. Uśmiechnęła się do siebie lekko, wstała i otrzepała się z piasku. Zabrała swoje rzeczy i poszła w stronę kładki i wyjścia z plaży. Wyrzuciła pustą puszkę i wsunęła na nogi Conversy. Czuła przez chwilę na sobie czyjś wzrok. Po kilku sekundach zawieszenia się (czyli stania w półkroku z ręką nad koszem na śmieci) wzruszyła ramionami stwierdzając, że coś musiało się jej pomylić. Sklepik Sama był już zamknięty o tej porze, ale zobaczyła kartkę przyklejoną do lady. Podeszła by ją przeczytać. Mimowolnie się uśmiechnęła. "Emily trzymaj się! :)" ogłaszał napis nabazgrany czerwonym markerem. Zerwała kartkę, złożyła ją na czworo i włożyła do kieszeni, po czym wskoczyła na deskę i skierowała się do domu.


Na progu czekał Zach z tym obrzydliwie złośliwym uśmieszkiem na swojej małej gębie. Emily przesunęła go brutalnie, wrzuciła longboarda do małej garderoby przy korytarzu i zrzuciła z nóg Conversy.
- Mamo, ona znów mnie bije! - jęknął Zach świetnie udając poszkodowanego. Emily przewróciła oczami.
- Zaraz to ja cię dopiero pobiję - syknęła do niego.
- Mamo, ona mi grozi! - zawołał głośniej i nieco bardziej dramatycznie. Usłyszała kroki mamy. Cholera.
- Emily, co się z tobą dzieje? - zapytała. Znów miała w głosie ten okropny ton troski. - Bijesz brata...
Dziewczyna nie dała jej dokończyć.
- Zaraz ja dopiero mogę go pobić. Po drugie on mnie prowokuje. Czatuje tu na mnie jak jakiś Gollum - serio przypominał trochę Smeagola, brakowało mu tylko pierścionka (o ile już jakiegoś nie podprowadził) i tego dziwnego głosu. Ale szybko się nauczy - i się do mnie złośliwie uśmiecha! - skończyła Em.
- Czy to prawda? - zwróciła się do Zacha, który zaprzeczył niby nieśmiałym ruchem głowy. Lecz mama tylko westchnęła, pokręciła głową, mruknęła coś do siebie i wróciła do salonu.
- Dobranoc - rzuciła Emily do brata - Smeagolu - dodała ze śmiechem wchodząc już na pierwsze stopnie schodów.
- Następnym razem już ci się nie upiecze - syknął smarkacz niczym Gollum. Naprawdę szybko się uczy!

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. dzięki, dzięki ^^ mam nadzieję, że dalsze losy Em również się spodobają ;)

      Usuń
  2. Ekstra super mega ultra giga zajefajne :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie zostawione komentarze, te pochwalne i zupełnie nie ;) Tak więc, jeśli coś wam się nie podoba, czegoś za mało lub za dużo: zapraszam do komentowania, postaram się spełnić wasze życzenia ;)