3.
„Czemu
ona zawsze musi być... taka? - myślała Gabriela smutno, idąc obok
młodszej o półtora roku siostry. - Zawsze robiła mi na złość,
nigdy nie mogła się ze mną porozumieć... Trzeba przyznać, że
nieźle sobie wykształciła umiejętność podporządkowywania sobie
innych i to w ten zły sposób.” Amanda nie odzywała się do niej
od momentu, w którym obie wstały z ławki. Z resztą ona też jakoś
nie miała ochoty się do niej odzywać. Właśnie pożegnała grupę
najlepszych osób pod słońcem, z którymi nie mogła pojechać na
najlepsze pod słońcem wakacje. Nadal jednak uśmiechała się
promiennie – bo tak już miała w naturze.
Nareszcie
doszły do domu. Amanda weszła pierwsza i otworzyła delikatnie
drzwi. Na powitanie wybiegł ich pies – roztropnie nazwany przez
małe dziewczynki Reksiem.
- Jadłaś
coś? - Gaba martwiła się o swoją siostrę, nawet w tych
najgorszych momentach.
- Przegryzłam
coś nie coś – rzuciła Amanda zdejmując buty.
- Mhm.
Kwintesencja
siostrzanych rozmów. Gabrysia zatroskana, Amanda odsunięta od
siostry i chyba również od życia. Gabie zdawało się, że
traktuje wszystkich lekko z góry, szczególnie tych, którzy
uśmiechali się częściej niż ona sama. Czyli znaczną większość.
- Wychodzę
dziś – poinformowała beznamiętnie młodsza siostra.
- Gdzie?
- Gabrysia podniosła głowę znad butów, które właśnie
rozwiązywała.
- W
sumie to nie wiem – wzruszyła ramionami Amanda i poszła w stronę
kuchni.
- Mmm...
Jak to nie wiesz?
- No nie wiem, zresztą nie musisz wiedzieć, chyba cię to nie interesuje – związała włosy w wysoki koński ogon.
- No nie wiem, zresztą nie musisz wiedzieć, chyba cię to nie interesuje – związała włosy w wysoki koński ogon.
Gabrysia była zbita z tropu. Znowu. Nie potrafiła radzić sobie
wspaniale z siostrą, była... trudna. Westchnęła tylko cicho i
usiadła na kanapie w salonie.
- A
co powiem mamie? - nagle stropiła się Gaba.
- Jak
to co? Nic. Nie musi wiedzieć. Z resztą jestem na tyle dorosła,
że chyba umiem się zająć sobą i bezpiecznie się bawić –
Amanda przewróciła oczami i usiadła na krześle podwijając nogę
pod siebie.
- Ale...
- widać było, że Gabrysia ma stracha. Nie okłamywała rodziców.
Oczywiście w przeciwieństwie do Amandy, dla której zasada
„kłamstwo ma krótkie nogi” po prostu nie obowiązywała. Była
w tym zbyt dobra. Najpierw sama wierzyła w coś co mówi, a potem
dopiero mówiła to innym.
- Zadzwonię
do niej wieczorem i powiem, że idę do którejś z moich kumpeli.
Pasuje?
- Nno,
nie wiem – nadal nie była przekonana.
- Wezmę
to na siebie, uspokój się.
Gabrysia
wiedziała, że dla niej dyskusja została zakończona. Jak zwykle.
Była poirytowana Amandą, jej zachowaniem, które było dziecinne i
jej wyniosłością, która była nie do zniesienia. Ale jak to
zwykło bywać – przemilczała to.