środa, 2 marca 2016

Radosna twórczość - Rozdział 3

3.

„Czemu ona zawsze musi być... taka? - myślała Gabriela smutno, idąc obok młodszej o półtora roku siostry. - Zawsze robiła mi na złość, nigdy nie mogła się ze mną porozumieć... Trzeba przyznać, że nieźle sobie wykształciła umiejętność podporządkowywania sobie innych i to w ten zły sposób.” Amanda nie odzywała się do niej od momentu, w którym obie wstały z ławki. Z resztą ona też jakoś nie miała ochoty się do niej odzywać. Właśnie pożegnała grupę najlepszych osób pod słońcem, z którymi nie mogła pojechać na najlepsze pod słońcem wakacje. Nadal jednak uśmiechała się promiennie – bo tak już miała w naturze.

Nareszcie doszły do domu. Amanda weszła pierwsza i otworzyła delikatnie drzwi. Na powitanie wybiegł ich pies – roztropnie nazwany przez małe dziewczynki Reksiem.
- Jadłaś coś? - Gaba martwiła się o swoją siostrę, nawet w tych najgorszych momentach. 
- Przegryzłam coś nie coś – rzuciła Amanda zdejmując buty. 
- Mhm. 
Kwintesencja siostrzanych rozmów. Gabrysia zatroskana, Amanda odsunięta od siostry i chyba również od życia. Gabie zdawało się, że traktuje wszystkich lekko z góry, szczególnie tych, którzy uśmiechali się częściej niż ona sama. Czyli znaczną większość.
- Wychodzę dziś – poinformowała beznamiętnie młodsza siostra. 
- Gdzie? - Gabrysia podniosła głowę znad butów, które właśnie rozwiązywała.
- W sumie to nie wiem – wzruszyła ramionami Amanda i poszła w stronę kuchni. 
- Mmm... Jak to nie wiesz? 
- No nie wiem, zresztą nie musisz wiedzieć, chyba cię to nie interesuje – związała włosy w wysoki koński ogon.
Gabrysia była zbita z tropu. Znowu. Nie potrafiła radzić sobie wspaniale z siostrą, była... trudna. Westchnęła tylko cicho i usiadła na kanapie w salonie.
- A co powiem mamie? - nagle stropiła się Gaba. 
- Jak to co? Nic. Nie musi wiedzieć. Z resztą jestem na tyle dorosła, że chyba umiem się zająć sobą i bezpiecznie się bawić – Amanda przewróciła oczami i usiadła na krześle podwijając nogę pod siebie. 
- Ale... - widać było, że Gabrysia ma stracha. Nie okłamywała rodziców. Oczywiście w przeciwieństwie do Amandy, dla której zasada „kłamstwo ma krótkie nogi” po prostu nie obowiązywała. Była w tym zbyt dobra. Najpierw sama wierzyła w coś co mówi, a potem dopiero mówiła to innym. 
- Zadzwonię do niej wieczorem i powiem, że idę do którejś z moich kumpeli. Pasuje? 
- Nno, nie wiem – nadal nie była przekonana. 
- Wezmę to na siebie, uspokój się. 
Gabrysia wiedziała, że dla niej dyskusja została zakończona. Jak zwykle. Była poirytowana Amandą, jej zachowaniem, które było dziecinne i jej wyniosłością, która była nie do zniesienia. Ale jak to zwykło bywać – przemilczała to.