czwartek, 29 sierpnia 2013

Infinity - Rozdział 4

  Za tak wczesne pojawienie się tego rozdziału trzeba podziękować mojej przyjaciółce Scathach, która została moim mistrzem i poprawiła błędy :) 
__________________________

Obudziła się wcześnie rano i szybko ubrała. Sztylet od Jess włożyła do torby. Było dość wcześnie - dopiero 7.00. Wybiegła z domu i popędziła w stronę plaży.
- Sam! - wydyszała dobiegając do jego budki. Co prawda nie było jeszcze otwarte, ale on był już na miejscu.
- Em, co ty robisz tu tak wcześnie? - rozejrzał się. - Ktoś cię goni?
- Nie... - uspokoiła oddech.
- Więc co cię sprowadza? - spytał uśmiechnięty jak zawsze.
- Jessie - powiedziała tylko. Sam zmarszczył brwi i przyjrzał się Emily.
- Jessie - powtórzył. - Ja... - zawahał się - nie znam żadnej Jessie.
- Ale ona powiedziała, że mam się pytać ciebie o nią. Właśnie ciebie - wyjęła z torby sztylet i położyła na ladzie między nimi.
- Schowaj to! - polecił szybko. Kiedy to zrobiła, rozejrzał się i nachylił do niej. - Znam Jess, jasne? Nie wiem po co jej jesteś potrzebna, ani po co dała ci ten cholerny sztylet. Ale nie możesz go wyciągać tak po prostu na ulicy! Tu... kręci się wielu nieżyczliwych ludzi.
- Ale jak to? Przecież mieszkam tutaj od urodzenia! Nikt jeszcze nie próbował nikogo zabić czy coś...
- Wiesz, czasy się zmieniają. Jessie to wie. Zaprowadzę cię do niej - mruknął jakby niezadowolony. Przywołał ją do siebie. Weszli do małej chłodni doczepionej do budki. W rogu Sam odsunął jedną z półek i jej oczom ukazał się mały właz - klapa czy cokolwiek - w podłodze.
- Zejdź tam - pokazał ręką na właz. - Tam ją znajdziesz.
- Dzięki - rzuciła, po czym kucnęła i otworzyła klapę. Do wnętrza prowadziły małe schodki przypominające raczej drabinę. Ostrożnie schodziła po schodkach, które wydawały się nie mieć końca. Kiedy do środka przestało docierać światło z chłodni, po bokach pojawiły się małe żarówki. Gdy wreszcie dotknęła stopą ziemi czy może podłogi, przed nią rozciągał się jeszcze zakręcający mocno korytarz. Mając przed sobą wizję pójścia przed siebie prosto lub włażenia po tych drobnych stopniach wybrała korytarz. Nim - w porównaniu do schodków - szła krótko. Na jego końcu zastała drzwi. Delikatnie zapukała po czym weszła do środka, bo drzwi były otwarte. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było wysokie (chyba tak bardzo jak długo szła schodkami), okrągłe i przy ścianach od podłogi aż do samej góry, stały regały na których stały setki, tysiące, miliony książek. Po środku pomieszczenia stały biurka z nowoczesnymi komputerami.
- Emily, cieszę się, że cię tu widzę - powiedziała Jessie, która wyszła nagle zza jednego z biurek. Em znów podskoczyła na dźwięk głosu Jess.
- Zaskoczenie chyba wpiszemy do naszych powitań. Przynajmniej z mojej strony - pokręciła głową Emily. - Ale ciebie też miło widzieć. Powiesz mi coś więcej?
- Wszystko w swoim czasie. Obiecuję ci, że wszystko ci powiem.
- A tak w ogóle to... gdzie my jesteśmy? - zapytała Em, znów się rozglądając. Dopiero teraz zauważyła grupę ludzi, która siedziała za biurkami i szukała książek na półkach. - I kto to jest?
- Jesteśmy teraz w Wielkiej Bibliotece Stowarzyszenia. A to są jego członkowie. Tak jak ja. I już niedługo ty również.
- Jakiego znowu Stowarzyszenia?
- Dowiesz się się w swoim czasie.
- Ale... Ja? Dlaczego?
- Tak, właśnie ty. Ponieważ zostałaś wybrana - Jessie położyła jej dłoń na ramieniu. Em aż otworzyła usta ze zdumienia. - A i jeszcze jedno - przywołała gestem jakiegoś chłopaka. - To jest Tony. Będzie ci towarzyszył w twojej hm... misji.
- Misji? Zresztą... ja nie chcę jego, ja chcę ciebie! Już zdążyłam cię trochę poznać... - w głosie Emily coś zadrżało.
- Emily, musisz wiedzieć, że w Stowarzyszeniu często zmieniamy partnerów, ludzi z którymi pracujemy. Nie można przywiązywać się do jednej osoby za bardzo.
- A co z tą misją?
- Tony ci wszystko wyjaśni. Powodzenia! - Jess uśmiechnęła się szeroko. Em spojrzała na chłopaka. Był... całkiem niczego sobie. Miał nieco dłuższe blond włosy, niebieskoszare oczy, usta, które przyciągały wzrok i ładnie zarysowane kości policzkowe.
- No to... - zaczął Tony, ale Ems przerwała mu warknięciem.
- Niech ci się nie wydaje, że jak jesteś taki śliczny to bardziej cię polubię. Nie polubię cię jasne? - może i źle się nastawiła, ale tak wyszło.
- Ej, mamy być teamem - powiedział spokojnie blondyn, którego wzrok spoczął na twarzy Emily.
- Możemy być i bez lubienia - odwarknęła.
- Świetnie - rzucił zrezygnowany Tone.
- Ja stąd idę - poinformowała dziewczyna i wyszła, prawie trzaskając drzwiami. Tony ruszył za nią. - Czego chcesz?
- Mamy być teamem. Mamy się chronić. Nawzajem. Możemy się nie lubić, ale z racji, że musimy walczyć...
- A tak w ogóle to z czym bądź z kim mamy walczyć? - ciekawość wzięła górę. Jednak odezwała się do niego inaczej niż warknięciem.
- Z Nieżyczliwymi - odparł chłopak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Nieżyczliwymi... - powtórzyła powoli. - A kto to?
- To wszyscy, którzy życzą źle dobru - kolejna oczywista rzecz. No przecież. Dotarli do cholernych schodków.
- Jest tu jakaś inna droga? - zapytała z nadzieją. Niestety Tony pokręcił głową.

środa, 28 sierpnia 2013

Infinity - Rozdział 3

 Zapraszam do lektury 3 rozdziału "Infinity", który jest nieco krótszy od poprzednich, ale myślę, że nadrabia treścią ;) Jednym słowem: trochę się podzieje :)
+Zapraszam do śledzenia mojego tumblra, na którym będą pojawiać się zapowiedzi rozdziałów klik :)
_______________________

- Jak było na zakupach? - spytał Sam podając jej puszkę coli.
- Byłoby świetnie - rzuciła Em spoglądając na niego. - Gdyby nie Margaret.
- Czyli w miarę udane? - zaśmiał się chcąc poprawić jej humor. Emily również się roześmiała. Sam był typem człowieka, którego nie dało się nie lubić. Zawsze uśmiechnięty, tylko on potrafił wysłuchać Emily. Słuchał o Zachu, o matce, o jej własnych problemach, o których nie mówiła nikomu innemu. Jemu ufała najbardziej. Owszem, przyjaźniła się z dziewczynami i chłopakami ze szkoły (wolała nawet przebywać z chłopakami, którzy chyba byli zbyt głupi, żeby ogarnąć dwulicowość), ale nigdy nie zwierzała im się ze swoich problemów.


Jeszcze chwilę rozmawiała z Samem, po czym postanowiła wrócić do domu. Była już znużona całym tym dniem, chociaż rozmowa z Samem ją odprężyła i pozwoliła jej na chwilę miłego nie przejmowania się.
Ruszyła powoli ulicą, nie poszła jednak prosto do domu, tylko chwilę powłóczyła się po osiedlu. Mijała rzędy identycznych domków, różniących się jedynie samochodami na podjazdach i ogródkami. Przejrzała listę piosenek na swoim telefonie i wybrała "Stereo Hearts" Gym Class Heroes. Podśpiewując cicho, ruszyła dalej.
Bardzo powoli robiło się ciemno, ale Em bynajmniej to nie przeszkadzało. Po przesłuchaniu kilku piosenek wyłączyła muzykę i wsłuchała się w wiatr, który poruszał delikatnie liśćmi na drzewach i krzakach. Gdy doszła do pobliskiego parku, usiadła na najbliższej ławce. Park był prawie pusty - była to bowiem pora wieczornych wiadomości i dobranocki. Podciągnęła nogi na ławkę by usiąść po turecku i poprawiła koczek, który przez cały dzień zdążył jej się popsuć. Nagle przysiadła się do niej jakaś dziewczyna. Em rozejrzała się po parku. Było mnóstwo wolnych ławek, ona jednak wybrała tą, na której siedziała Emily. Była na oko w wieku Em, miała krótkie, obcięte na chłopaka czarne włosy. Była ubrana w luźne bermudy i dopasowaną bluzę. Em zmarszczyła lekko brwi. Zawsze czuła się nieco nieswojo w towarzystwie obcych ludzi.
- Jesteś Emily prawda? - Em aż podskoczyła z zaskoczenia. Dziewczyna miała przyjemny głos o ciepłej barwie.
- T-tak - powiedziała zaskoczona i spojrzała na nią niepewnie.
- Chodź - złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą.
- O co chodzi? - Emily wstała posłusznie i poszła za nią. Gdy nie odpowiadała Em ponowiła pytanie. Dziewczyna jednak nadal nic nie mówiła. Kiedy doszły na koniec parku, nieznajoma rozejrzała się nerwowo.
- Nazywam się Jessie. Nic innego nie mogę ci powiedzieć. Znaczy na razie. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie i... - znów się rozejrzała - masz. - włożyła jej do ręki zgrabny sztylet.
- Po co mi to? - zapytała patrząc na ostry sztylet. Był przepiękny. Wykonany z lekkiej stali, idealnie leżał w jej dłoni.
- Do obrony. Jakbyś potrzebowała - wyjaśniła Jessie. - Jeśli będziesz coś ode mnie chciała, to daj znać Samowi. On wie gdzie mnie szukać - powiedziała Jess i prawie momentalnie zniknęła między liśćmi pobliskich krzewów. Em jeszcze raz popatrzyła na sztylet, po czym włożyła go ostrożnie do torby. Przeszła szybko przez park rozglądając się. Co na myśli miała Jessie dając jej ten przeklęty nóż. Przecież na tym osiedlu najgroźniejsze były psy sąsiadów i głupie dzieciaki robiące kawały... I jeszcze Sam... Czy mówiły o tym samym człowieku? To jakby nie możliwe, żeby Sam... Chociaż nigdy nie pytała go o jego życie, a i on sam nic nie mówił. Miała okropny mętlik w głowie. Ten sztylet strasznie ją fascynował, ale równocześnie miała ochotę wyrzucić go w cholerę. Całą drogę do domu gapiła się jak głupek w sterty liści, krzaki i klomby, wypatrując tam kogoś. Jednak nikogo nie zauważyła. Weszła ostrożnie do domu. Na progu nie zastała Zacha, w spokoju zdjęła więc buty i ustawiła je równo przy ścianie. Wchodząc po schodach jednak napotkała wzrok brata. Zbyt zaaferowana Jessie, sztyletem i całą tą sprawą wpadła szybko do swojego pokoju. Prawie od razu włączyła komputer i poszukała w znajomych Sama na każdym portalu społecznościowym jakiejkolwiek Jessie. Ale nie było jej tam. Pewnie chodziło jej o innego Sama. Ale jakiego? Znała tylko jednego... Wyłączyła komputer i jeszcze raz przyjrzała się sztyletowi. Choć nie posiadał prawie żadnego zdobienia był oszałamiający. Może dlatego, że Emily nigdy nie miała do czynienia z żadnym sztyletem (chyba, że liczyć noże kuchenne mamy). Położyła go przed sobą na łóżku, pokręciła głową i zaśmiała się cicho. W co ona znowu się wplątała? Przejechała delikatnie kciukiem po ostrzu sztyletu. Chociaż praktycznie nic nie poczuła, na jej skórze pojawiły się kropelki krwi. Jak zahipnotyzowana wpatrzyła się w ostrze i swój kciuk. Potem podniosła go do ust, by krew nie pobrudziła jej narzuty. Sztylet wylądował na szafeczce nocnej, a ona sama szybko przebrała się i poszła spać.

piątek, 2 sierpnia 2013

szybkie info

Z racji, że cały czas jestem w rozjazdach i nawet nie mam czasu włączyć komputera (tego posta również piszę z telefonu) oznajmiam, że kolejne rozdziały pojawią się dopiero pod koniec sierpnia, albo nawet na początku września. Proszę was zatem o cierpliwość i wyrozumiałość :) 

leksa :*